Drewnicki (Szwambaum) Stanisław

Bracia Józef i Stanisław Drewniccy wraz ze szwagierką Aleksandrą Drewnicką. (Źródło: archiwum).

Stanisław Drewnicki (pseudonim) urodził się w 1861 r. w Warszawie. Jego ojciec Maurycy Szwambaum miał niewielką posiadłość w gminie Brudno koło Warszawy, określaną mianem Drewnica. Gdy bracia Stanisław i młodszy Józef zaczęli organizować pokazy lotu balonu i skoki spadochronowe przyjęli pseudonim Drewniccy, który z czasem stał się nazwiskiem, chociaż w wielu doku­mentach i Stanisław i Józef podpisywali się również jako Szwambaum-Drewniccy. W Drewnicy na Bród­nie rodzina mieszkała tylko latem, na zimę powracała do Warszawy, na Złotą 22. Ojciec Stanisława intere­sował się techniką. W 1886 r., wraz z dwoma współpracownikami uzyskał patent wynalazczy na Elektro-automatyczny aparat sygnalizujący wybuch pożaru, zwany antyflegotonem. Stanisław, po ukoń­czeniu gimnazjum, prawdopodobnie wraz z młodszym bratem, podjął pracę w jednej z łódzkich fabryk włókienniczych.

W 1889 r. zafascynowany pokazami skoków spadochronowych Charlesa Leroux w Warszawie, postanowił zająć się żeglugą po­wietrzną. Szkolenie podjął w 1890 r. w Berlinie, uznanego niemieckiego aeronauty Vollkmanna. Do Warszawy powrócił z balonem typu Montgołfier na ogrzane powietrze, który zakupił w jednej z firm ber­lińskich. Pierwszy skok wykonał w Warszawie, na Polu Mokotowskim, 8.09.1891 r., na wła­snoręcznie wykonanym spadochronie typu Leroux, w którym dokonał ważnych usprawnień. Polegały na tym, że spadochron otwierał się z chwilą oderwa­nia się od balonu (2-3 sek.), podczas gdy Charles Leroux musiał czekać na to spadając jakiś czas w powietrzu. Początkowo wieszał spadochron, po­dobnie jak Leroux, do boku balonu, gumą mocując go na specjalnym zatrzasku. Zwalniał go własnym ciężarem, gdy zasiadając na trapezie, z którym połą­czony był uprzężą skrywaną pod odzieżą, zwalniał go spod sieci balonu, rękoma trzymając za pierścień skupiający linki czaszy spadochronu. Z czasem zaczął podwieszać spadochron pod siecią balonu, zrywając go z zatrzasku również siłą ciężaru własnego ciała, wykonując po prostu skok z trapezu.

Po udanym pokazie warszawskim Stanisław udał się w tournée po miastach północno- zachodniej Rosji. 14.09.1891 w Ogrodzie Botanicznym w Wilnie, trzeci skok w swym życiu wykonał z balo­nu, którym wzniósł się na wysokość 2000 m (wyso­kość ta, podawana za prasą, może być poważnie przesadzona). Drugi lot i skok w Wilnie miał miejsce 19 września. Pomagał mu brat Józef Drewnicki, który kierował wypełnianiem balonu ogrzanym powietrzem z pieca opalanego słomą oraz ok. 30 żołnierzy trzymających balon nad piecem. Jeden z żołnierzy, niejaki Putyrczik, zawiązał na linie pętlę i demonstrował widzom jak lekko trzymać można balon posługując się jedynie nogą. Gdy padła komenda do startu zapomniał, że pętla otacza jego nogę i balon uniósł go w górę. Przed oczyma widzów roztoczył się obraz wznoszącego się balonu ze Stanisławem Drewnickim siedzącym na trapezie i z malejącą figurką żołnierza, wiszącego z boku na linie. Zdawało się, że jego los jest przesądzony. Ale Drewnicki rozhuśtał trapez, z wysiłkiem pochwycił półprzytomnego żołnierza i posadził go sobie na kolanach. Balon obniżył lot i wylądował na brzegu Wilii. Po powrocie do Ogrodu Botanicznego Drewnicki był owacyjnie witany przez zgromadzoną tu licznie publiczność, która nie mogła uwierzyć, że ten mrożący krew w żyłach lot szczęśliwie się zakoń­czył. 22 września, wykonał w Wilnie jeszcze jeden lot i skok spadochronowy.

Po serii pokazów w miastach północno- zachodniej Rosji Stanisław Drewnicki udał się za granicę, do Włoch. Występował w Wenecji, Florencji, Neapolu, w Bari. Tam odniósł też poważną kontuzje. Aeronaucie niebezpieczeństwa groziły nie tylko w powietrzu, także na ziemi, gdzie mógł stracić również balon. W każdej chwili mógł spłonąć. Przydarzy­ło się to w Wilnie, do którego ponownie przybył wio­sną 1894 r. Pierwszy lot miał wykonać 18 kwietnia, a czwarta część dochodu z pokazu przeznaczona być miała na cele dobroczynne. Gdy wypełniony balon wyprowadzano znad pieca zapaliła się powłoka, wskutek nieostrożności jednego z żołnierzy. Z balonu nic nie pozostało. Publiczność zachowała się nadzwy­czajnie, natychmiast podjęła zbiórkę pieniędzy na nowy balon. Datek w niebagatelnej wysokości 100 rb. dał nawet sam Generał - Gubernator, kobiety wrzu­cały do czapki nawet kolczyki. Dzięki tej ofiarności Stanisław Drewnicki w ciągu tygodnia wykonał nowy balon i 1 maja wznowił pokazy.

Drewnicki przeżył wiele poważnych awarii. Jedna z nich miała miejsce w Mińsku 1.10.1891 r. Tuż przed startem zerwał się mocny wiatr i uwolniony balon zniosło na wysokie drzewo. Spado­chron zaczepił o nie linkami i oderwał się od balonu. Drewnicki zeskoczył z trapezu i z wysokości kilku metrów upadł na dach teatru, rozbijając sobie głowę i raniąc rękę. Później w Grodnie długo spadał z nierozwiniętym spadochronem, który otworzył się dopiero kilkanaście metrów nad ziemią. W czasie pokazów w Witebsku latem 1893 r., gdzie był razem ze swą uczennicą Janiną Mey, tej rozerwała się powłoka balonu i tylko szybki skok uratował jej życie. Sam miał tam kłopoty ze spadochronem, które spra­wiły, że wraz z balonem wodował w Dwinie.

W 1894 r. w Wilnie Drewnicki wydał broszurę pod tytułem Programma aerostaticzeskogo predsta- wlenija wozduchoplawatielia Stanisława Drewnickogo i kratkoje opisanie wozdusznogo szara i parasziuta. Dał w niej wyraz swym poglądom na rozwój że­glugi powietrznej, optując przy tym za poszukiwa­niem rozwiązania idei lotu na drodze budowy aparatu latającego cięższego od powietrza. Aerostatowi nie rokował przyszłości, próby jego doskonalenia podej­mowane od końca XVIII stulecia uznał za błąd, od­suwający uwagę od idei lotu mechanicznego, który tak wiele przykładów znajduje w przyrodzie, w locie ptaków czy nietoperzy. Drewnicki znał ówczesne osiągnięcia rzeczników aerodyny. Znał prace Renarda i Krebsa, którzy zbudowali pierwszy sterowiec z silni­kiem elektrycznym. Znał prace Samuela Langleya. Podnosił, że tylko zdecydowany zwrot ku idei aparatu cięższego od powietrza i zasadom lotu mechaniczne­go może rozwiązać problem swobodnego lotu czło­wieka, czemu sprzyjają dokonywane właśnie udosko­nalenia silnika spalinowego i pojawienie się nowych lekkich materiałów, takich jak aluminium. Po krytyce aerostatu i omówieniu perspektyw jakie przyniesie z sobą aeroplan Drewnicki powrócił do balonu i historii jego rozwoju. Przedstawił osiągnięcia braci Montgolfier i pierwsze próby zastosowania balonu w wojnie w Rosji 1812 r. i pod Wenecją w .1849 r., w końcu i pocztę balonową oblężonego Paryża.

W zakończeniu broszury zaprezentował własny balon i spadochron, dzięki czemu wiemy, że miał 12 me­trów średnicy, że jego czasza złożona była z 24 ele­mentów o formie klinów, że w centrum posiadała otwór o średnicy 40 cm. Swemu balonowi nadał imię "Syrena", na cześć rodzinnej Warszawy.

W 1895 r. ponownie przybył do Witebska z nową już uczennicą Marią Nikolini. Afisze podawały, że pokaz dadzą 2 lipca w Ogrodzie Letnim. Na długo przez godziną 19 wypełniły go tłumy. Na placu zbudowano piec i dwa maszty, balon trzymali żołnierze. Po godzinie balon rwał się do lotu. Tuż przed startem okazało się, że z powodu niedyspozycji Marii Nikolini poleci tylko Stanisław Drewnicki. Miał to być jego 124 lot. Publiczność źle przyjęła tę wiadomość, przy­była by zobaczyć kobietę aeronautę i skoczka spado­chronowego. Prysł wcześniejszy spokój, publiczność zaczęła napierać na stanowisko startowe, narastał bałagan, pojawiły się wrogie i ironiczne okrzyki. Ape­le o spokój i ciszę trafiały w próżnię. Otoczony zwar­tym tłumem Drewnicki nie mógł odprowadzić balo­nu od pieca na większą odległość. Jakby tego było mało to z chwilą startu część żołnierzy puściła liny o sekundy później niż inni. Balon przechylił się i zaczepił o maszt. Słychać było jak rwie się powłoka, z balonu zaczął się wydobywać czarny dym. Drew­nicki wisząc na linkach spadochronu uderzył się o maszt i na wysokości ok. 20 metrów oderwał od balonu i spadł na ziemię, łamiąc sobie kilka żeber. Dzięki wysiłkom lekarzy-widzów powróciła mu świado­mość. Jeszcze z oznakami życia wniesiono go do jed­nego z parkowych pawilonów. Poprosił o wodę i po kilku minutach zmarł, w wieku 34 lat. Lekarze uznali, że powodem zejścia był silny wstrząs mózgu. Pocho­wano go następnego dnia na jednym z witebskich cmentarzy. Artyści Witebska ogłosili żałobę, nie od­było się przedstawienie teatralne.

Jego nazwisko znalazło się na liście wynalazców spadochronu, sporządzonej w 1892 r. w Głównym Zarządzie Inżynierii armii rosyjskiej Odnotowano, że jako aeronauta i skoczek konstruował spadochrony własnego typu- demonstrowane na pokazach balo­nowych.

Konstrukcje:
Drewnicki "Syrena", 1894, balon na ogrzane powietrze.

Galeria

  • Reklama skoków na spadochronie Stanisława Drewnickiego w Wilnie, 1894 r. (Źródło: archiwum).

Źródło:

[1] Januszewski S. "Pionierzy. Polscy pionierzy lotnictwa 1647- 1918. Tom 1". Fundacja Otwartego Muzeum Techniki. Wrocław 2017.
[2] Januszewski S. "Tajne wynalazki lotnicze Polaków: Rosja 1870-1917". Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej. Wrocław 1998.

blog comments powered by Disqus