Szymański balon, 1892- 1911

Balony na ogrzane powietrze. Polska / Rosja.
Na prze­łomie XIX i XX w. Zbigniew (Zenon) Szymański organizował i występował na wielu pokazach balonowych w Rosji, Austrii, w Królestwie Polskim i w Galicji, konstruktor własnych balonów i spadochronów.

O nim, jako o naśladowcy aeronauty i spadochroniarza francuskiego Leroux, i o jego poka­zach w Warszawie 1.05.1892 r. wspomniał w swych Kronikach Bolesław Prus. Odbywały się na pl. Ujazdowskim, a tłum zapełnił drogę belwederską i Promenadę. Sama produkcja- pisał Prus- nie różniła się niczym od dokonywanych przez poprzednio goszczących w mieście naszym "spadochronistów".

W czerwcu 1893, wraz ze swym balonem typu Montgolfier, przybył do Lwowa. Miał już za sobą pokazy prowadzone w Warszawie, Petersburgu, Moskwie, Odessie, Rydze, Dorpacie, a także w Krakowie. We Lwowie pokazy jego zapowiadano na czwartek 22 czerwca, ostatecznie pokaz odbył się 24 czerwca. Dla publiczności opłacającej wyższą cenę wstępu, przygo­towane były w ogrodzeniu miejsca siedzące, dla in­nych stojące, wszystkim zaś przygrywała kapela 30 Pułku Piechoty i sprzedawano napój Gambrynusowy.

Na środku placu ustawiono zaimprowizowany piec z cegieł, który wyładowano słomą. Nad ten piec wprowadzono płócienny balon. Wskutek rozgrzewa­nia się i przez to zwiększonej prężności powietrza wewnątrz balonu, ten przybierał coraz to pełniejsze kształty, aż wreszcie wydął się całkowicie, okazując zarazem niekłamaną tendencję do wzniesienia się w górne sfery. Tendencji tej, ku satysfakcji widzów, uczyniono wreszcie zadość. Balon, do którego zamiast zwykłej łódki przymocowany był spadochron (wynalazku słynnego Leroux) wzniósł się w górę. Spadochron ten miał podczas wzlotu balonu formę wklęsłą i był tak urządzony, że aeronauta, który za­czepiał się do podstawowego pierścienia tego spado­chronu, mógł z dowolnej wysokości, za pomocą ścią­gnięcia sznurów, rozwinąć go na kształt zwykłego parasola, a równocześnie odczepić od balonu. Wów­czas balon leciał dalej w górę, do czasu aż ciśnienie powietrza wewnątrz nie zrównało się z ciśnieniem zewnętrznego, wskutek czego balon siłą ciężkości swej musiał opaść na ziemię. Wcześniej docierał do niej aeronauta, przyciągany do ziemi również siłą ciężkości, lecz nie spadał ruchem przyspieszonym, który byłby zabójczym, ale zdecydowanie wolniej, bowiem powietrze zgęszczające się pod olbrzymim parasolem stawiało opór sile ciężkości- i aeronauta jeśli był dobrym gimnastykiem, z łatwością z niewielkiej wysokości na ziemię skok wykonać mógł. Zgodnie z tą zasadą prowadzony miał być i lot i skok, a balon miał się wznieść na wysokość ok. 5000 stóp. Na tym pułapie miał dopiero Szymański odcze­pić spadochron. Tymczasem- to się nie udało. Przede wszystkim z powodu wilgotnej słomy i zbyt długiego czasu rozgrzewania balonu, nie miał on podobno dostatecznej siły wzlotu, a siła ta jeszcze znacznie osłabiona została, gdy podczas wzbijania się w górę aeronauta zaczepił o stojące w ogrodzeniu drzewo tak, że o włos a byłby się zaplątał pomiędzy gałęzie. Na szczęście Szymański wyplątał się spośród konarów bez poważniejszego szwanku (z lekkiemi zadraśnięciami rąk), ale siła balonu osłabła zupełnie, tak, że po kilku sekundach wzbijania się w górę, chwiać się i opadać zaczął, tak, że aeronaucie nie pozostawało nic innego, jak dać za wygraną tym ra­zem i zaraz odczepić się od balonu. W odległości kilkuset kroków od miejsca wzlotu, Szymański od­czepił od balonu spadochron i lekko, z niewielkiej wysokości spuścił się na ziemię, podczas gdy balon, uwolniony od ciężaru teraz dopiero wzbił się na­prawdę w górę i po kilkunastu minutach spadł koło hotelu George’a”.

Pokaz 24 czerwca się więc nie udał. Składano to na karb niefortunnie wybranego miejsca wzlotu. Szymański zdecydował przeto powtórzyć pokaz dnia następnego. Tym razem, mając na uwadze trudności terenowe, wykonał start bez zarzutu. Z wysokości kilku tysięcy stóp wykonał skok i bez szwanku stanął na ziemi, na ulicy Ochronek. Publiczność żywym aplauzem nagrodziła dzielnego i sympatycznego aeronautę, który, nawiasem powiedziawszy, nie pobie­rał opłaty wstępu na ten popis od tych osób, które uiściły ją na popisie poprzednim, chociaż ten nie z jego winy się nie powiódł.

25 czerwca Szymański urządził kolejny pokaz, ostatni, bowiem wyjeżdżał do Wiednia. Odbył się przy licznie zgromadzonej publiczności, z udziałem śmietanki towarzyskiej, która przybyła właśnie do Lwowa na coroczne wyścigi konne. Pokaz ten, podobnie jak poprzednie, wywarł ogromne wrażenie. Przy ul. Kochanowskiego zgro­madziły się tłumy. Aeronauta przeznaczył cały do­chód z imprezy na cele charytatywne. Prasa podnosi­ła, że dzielnemu warszawianinowi, który z iście bo­haterską odwagą zarabia na życie, a dochodami swy­mi niestety niezbyt wysokimi, szafuje w sposób hu­manitarny, należą się słowa rzetelnego uznania.

W lipcu i sierpniu Szymański występował w Au­strii, m.in. w Wiedniu i w Baden (tutaj w obecności arcyksięcia Wilhelma skoczył z wysokości 3000 m), w Grazu, Insbrucku, Trieście i w Zadarze.

Z początkiem października 1893 r. ponownie znalazł się w Wiedniu. Wystąpił przed komisją mającą zba­dać jego spadochron. Wzniósł się na wysokość kilku­set metrów i skoczył. Spadł na dach kilkupiętrowego domu. Tutaj rozpoczął się szereg nieporozumień. Schodzącego z dachu Szymańskiego aresztował straż­nik policyjny i dopiero dzięki interwencji komisji badającej spadochron, puszczono go na wolność. Z kolei strażnik na wieży kościoła św. Szczepana, widząc dym z opadającego balonu, zaalarmował straż ogniową, która nadaremnie szukała miejsca pożaru. W końcu balon, który spadł do prywatnego ogrodu, został uchwycony przez tłum ludzi, który wyłamał przy tym bramę ogrodową i podeptał grządki z kwiatami. Rozgłos tych zajść powiększył powodze­nie popisów Szymańskiego w stolicy Austrii.

16, 21 i 23.09.1894 r. Szymański prezento­wał lot swego balonu i wykonywał skoki ze spado­chronem w czasie Powszechnej Wystawy Krajowej we Lwowie.

W połowie sierpnia 1911 r. Szymański pojawił się w Częstochowie. Na 15 sierpnia zapowiedziano tam jego lot na balonie i skok ze spadochronem (typu udoskonalonego) w ogrodzie Wolbergów w Częstochowie. Organizatorem pokazów był Adam Gładysz. Reklamując pokazy podnoszono ogromne doświad­czenie aeronauty i skoczka.

Źródło:

[1] Januszewski S. "Pionierzy. Polscy pionierzy lotnictwa 1647- 1918. Tom 1". Fundacja Otwartego Muzeum Techniki. Wrocław 2017.
blog comments powered by Disqus