Wielgosz Andrzej Konrad

Andrzej Konrad Wielgosz w kabinie zmodyfikowane przez siebie samolotu ”Avion”. (Źródło: Andrzej Konrad Wielgosz via Przegląd Lotniczy Aviation Revue nr 6/1998).

W 1979 r. Andrzej Konrad Wielgosz, będąc uczniem 7 klasy szkoły podstawowej, zainteresował się lotnictwem. Na lekcję polskiego uczniowie mieli przynieść różne czasopisma i jedna z koleżanek przyniosła kilka numerów Skrzydlatej Pol­ski. Poprosił ją wówczas o te czasopisma. Od tamtego momentu spoglądał z wielkim zainte­resowaniem na każdy samolot pojawiający się na niebie i marzył o lataniu.

Chociaż lotnictwo wcześniej było mu zupeł­nie obce (mieszkał na wsi) to teraz zaczą­łem kleić modele samolotów wykorzystując na to każdą wolną chwilę. Książki o tematyce lot­niczej były rzadkością, gdyż w pobliżu nie było żadnej biblioteki. Już najbliższej niedzieli po pamiętnej lekcji języka polskiego szukał Skrzydlatej Polski w kioskach Ruchu i był bardzo szczęśliwy, gdy udało się ją w koń­cu dostać w Garwolinie. Potem starał się kupować to czasopismo systematycznie i lot­nictwo stawało się mu coraz bliższe.

Sytuacja materialna w rodzinie nie wyglądała ciekawie. Często zdarzało się, że gdy kupił Skrzydlatą Polskę, wracał w niedzielę z kościoła pieszo do domu, gdyż nie starczało pieniędzy na bilet autobusowy. Rozmyślał wówczas o lotnictwie i 8- kilometrowy odcinek drogi wcale się nie wyda­wał się długi.

Kończąc szkołę podstawową wiedział, że na pewno chcę być pilotem- to było jego największe marzenie. Ze Skrzydlatej Polski dowiedział się o istnie­niu Liceum Lotniczego w Dęblinie. Gdy składał dokumenty do Liceum Lot­niczego w Dęblinie rodzice byli przekonani, że ze względów zdrowotnych nie dostanie się do szkoły lotniczej lub nie zda egzaminów wstępnych. Kwalifikacyjne badania lotniczo- lekarskie w 6 Lotniczym Szpitalu Wojskowym przechodził wówczas pozytywnie co 12-15 kandydat, była to więc dla niego wielka radość, kiedy otrzymał orzeczenie o zdatności do służby w powietrzu.

Teraz czekał na zawiadomienie o egzami­nach wstępnych. Otrzymał je w dniu rozda­nia świadectw w szkole podstawowej i okazało się, że egzaminy są następnego dnia. Był zmartwiony, bo nie miał ani dnia na przygo­towanie się. Dla pewności zabrał ze sobą stare ściągi z podstawówki i rano wsiadł do pocią­gu do Dęblina. Po kilku tygodniach otrzymał zawiadomienie, że został przyjęty w poczet uczniów Liceum Lotni­czego.

Wkrótce, od września 1981 r. zaczął się prawdziwy kontakt z lotnictwem, jako że gmach Liceum Lotniczego był usytuowany bardzo blisko pasa startowego dęblińskiego lotniska oraz Aeroklubu Orląt. Po sąsiedzku znajdowały się również hangary, w których stało sporo sprzętu latającego. Razem z kolegami chodzili tam oglądać samoloty i za­dawali wiele pytań mechanikom. Kiedy był uczniem Liceum Lotniczego, poznał tajniki lotnictwa. W II klasie wykona­ł pierwsze skoki ze spadochronem, a w III klasie zdobyłem III klasę szybowcową.

Gdy poznał podstawy aerodynamiki i mechani­ki lotu, wykorzystując zdobytą wiedzę zaczą­łem marzyć o własnym aparacie latającym. Rysował wówczas wiele projektów, szki­ców, które zmieniał, modyfikował, wy­myślał nazwy dla nowych konstrukcji itp. Miał możliwości latania na profesjonalnym sprzęcie, ale zawsze były jakieś ograniczenia. Chciał latać wtedy, gdy mia­ł na to ochotę. Nie stać go było jednak na budowę lub kupno własnego samolotu.

Pewnego razu, kiedy byłem już w III klasie LL, gdy wracałem ze szkoły do domu, zoba­czył samolot w układzie dwupłata (patrz Parkot samolot), nie zna­nej konstrukcji, stojący przed zabudowa­niami nie opodal Garwolina. Podczas kolej­nych powrotów ze szkoły do domu na week­end (jako że mieszkałem w internacie), wysia­dałem w pobliżu tej posesji i próbowałem spo­tkać się z właścicielem. Pana Romana Parkota udało mu się zastać dopiero za 4. czy 5. ra­zem. Bardzo szybko zaprzyjaźnił się z p. Ro­manem. Spędził wiele godzin, a nawet ca­łych dni oraz długich jesiennych wieczorów pomagając mu przy modyfikacji tego samolo­tu. Po wielu tygodniach wspólnej pracy samo­lot nadawał się do rozpoczęcia prób w locie. Pierwsze próby w locie zostały przeprowadzone 25.05.1985 r. Samolot miał bardzo długi rozbieg i bardzo słabe wznoszenie, a podczas wykonywania zakrętów nawet tracił wysokość. Samolot nie był więc udany.

W 1985 r. Andrzej Wielgosz rozpoczął naukę w Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej na kierunku pilot samolotów odrzutowych. Wówczas kon­takt z lotnictwem amatorskim nieco osłabł. Ale marzenie o posiadaniu własnego statku lata­jącego stało się chyba jeszcze silniejsze.

W 1986 r. Roman Parkot, niespodziewanie wyemigrował z Pol­ski do Niemiec. Samolot pozostał w Polsce i został odkupiony przez Andrzeja Wielgosza. Na wiosnę 1987 r. samolot zmienił właściciela.

W tym czasie Andrzej Wielgosz uczył się w WOSL w Dęblinie i nie mia­ł zbyt wiele czasu na zajęcie się samolo­tem. Kiedy w końcu zabrał się do pracy, to gruntownie zmodyfikował samolot: wykonał od początku tablicę przyrządów, zmodyfikował nieco układ sterowania w części kabinowej, zmieni­ł fotel pilota, opłótnił kadłub i golenie podwozia. Pomalował skrzydła, co zdecydowanie poprawiło jakość powierzchni. Dokonał modyfikacji części kabinowej samolotu. Samolot otrzymał nazwę "Avion".

Wiosną 1989 r. przeprowa­dził pierwsze próby samolotu. 29.03.1989 r. wykonał kilka prób kołowania, po których wykonał 3- 5 sekundowy lot na wysokości 20- 30 cm. "Avion" został  pokazany publicznie na III Zlocie Konstruktorów Lotniczych im. Józefa Meneta, w dniach 18- 20.08.1989 r. na war­szawskim lotnisku Babice. Pierwszego dnia Zlotu wykonał krótkie dwa loty po prostej. Po złocie w Skrzydla­tej Polsce omyłkowo podano, że Henryk Zadrożny, który schronił się w cieniu skrzydeł, jest konstruktorem samolotu "Avion".

W niedługim czasie po Zlocie w Warszawie, zaczęły się interesować samolotem służby wywiadu. Był to jeszcze 1989 r. Konstruktor był kilkakrotnie wzywany na rozmowy, podczas których pytano o prędkość, zasięg, udźwig, po­jemność zbiorników paliwa, długotrwałość lo­tu. Pytano, czy może polecieć za granicę, ilu może zabrać pasażerów, itd. Tłumaczył, że to samolot do latania rekreacyjnego, że pręd­kość jego jest niewielka, zbiornik tylko 20 l  i tak naprawdę, to jest jeszcze w trakcie prób i nie wiadomo jak będzie latać. Po dość szcze­gółowych kilku przesłuchaniach, został zwolniony z dal­szych przesłuchań.

Jesienią 1989 r. konstruktor przystąpił do dalszych prób w locie, które zostały przeprowadzone na polu jego rodzi­ców tuż za budynkami gospodarczymi. 29.10.1989 r. wykonał dwa loty. Podczas drugiego lotu, samolot został rozbity. Przyczyną wypadku było bardzo słabe wznoszenie. W pewnej chwili na kursie znalazło się samotnie stojące, niezbyt wysokie drzewo. Samolot zaczepił o nie prawym kołem, natychmiast wykonał zakręt w prawo i spadł na ziemię. Samolot uległ uszkodzeniu, na szczęście pilot odniósł tylko niegroźne rany.

Dalszych prób A. Wielgosz już nie podjął i ostatecznie samolot został skasowany.

Konstrukcje:
Wielgosz "Avion", 1989, amatorski samolot sportowy.

Źródło:

[1] Wielgosz A. K. "Avion historia pewnego samolotu amatorskiego". Przegląd Lotniczy Aviation Revue nr 6 i 7/1998.
blog comments powered by Disqus