Por. obs. Romuald Staniewicz- nieznany bohater Września 1939 r.

Por. obs. Romuald Staniewicz w 1932 r. (tuż po przybyciu do Lidy- stąd "5" na naramienniku). (Źródło: via Zbigniew Charytoniuk).

Romuald Staniewicz (wg [7]- Roman, informacji tej nie potwierdza rodzina Staniewiczów) urodził się 14.04.1907 r. w miejscowości Sumowo k. Sejn (obecne województwo podlaskie). Jego rodzice, Kazimierz i Marianna z domu Misiukanis, byli rolnikami i prowadzili własne gospodarstwo.

Jako mały chłopak zainteresował się lotnictwem, przyglądał się lotom myśliwców z Pułku Lotniczego w Lidzie. Jednak droga do spełnienia marzeń o lataniu była daleka. Wyjechał do Warszawy, by podjąć studia na Uniwersytecie Warszawskim (wg [2]- studiował prawo na Uniwersytecie Wileńskim, informacji tej nie potwierdza rodzina Staniewiczów). Naukę opłacał brat Romualda- ks. Franciszek Staniewicz. Po kilku miesiącach pojechał on do Warszawy zobaczyć jak uczy się jego podopieczny. Okazało się, że Romuald nie studiuje, lecz bawi się w najlepsze. Pomiędzy braćmi doszło do ostrej wymiany zdań. Ks. Franciszek odmówił dalszego finansowania nauki.

Romuald postanowił wówczas, że sam, bez niczyjej pomocy "wyjdzie na ludzi". Wstąpił do wojska i w 1930 r. rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Była to ciężka służba, pełna trudu i wyrzeczeń. Jednak nikt, nigdy nie usłyszał od niego nawet jednego słowa skargi. Razem z nim w SPL służył Witold Urbanowicz- znany as myśliwski z okresu II wojny światowej. Ponieważ obaj pochodzili z Suwalszczyzny, często razem jeździli pociągiem na urlop do swoich rodzinnych domów. W dniu 15.08.1932 r. Romuald Staniewicz został promowany na podporucznika obserwatora (6 promocja SPL w Dęblinie) z jednoczesnym wcieleniem do dywizjonu liniowego 5 Pułku Lotniczego w Wilnie-Lidzie. Latał jako obserwator w 51 eskadrze liniowej na samolotach Potez XXV, a od 1935 r. w 53 eskadrze towarzyszącej (obserwacyjnej), wyposażonej w samoloty Lublin R-XIII.

Marzył o karierze myśliwca, ale został obserwatorem i nawigatorem- i to najlepszym w lotnictwie polskim. Starał się o skierowanie na kurs pilotażu. Miał kwalifikacje na myśliwca, ale jego dowódcy nie chcieli nawet słyszeć o po­zbyciu się tak dobrego nawigatora. Mówiono o nim, że nie zgubi się w powietrzu nawet wtedy, gdy mu się za­wiąże oczy czarnym ręcznikiem. W marcu 1936 r. awansowany do stopnia porucznika, w 1937 r. przeniesiony został na stanowisko dowódcy plutonu szkolnego w SPL w Dęblinie.

Witold Urbanowicz tak wspomina swego przyjaciela:
"(...) Razem z Romkiem byłem w Szkole Podchorążych Lotnictwa, nawet w tej samej dru­żynie; drażniła mnie nieraz jego służbistość, której nie­stety nie miałem w tym stopniu rozwiniętej. (...) Był wybitnie zdolny i inteligentny, miał dużo odwagi cywilnej i dużo szczęścia, gdy ze służbistą miną krytykował przełożonych. Poza tym lubił życie towa­rzyskie, świetnie tańczył i pełnił rolę wodzireja. (...) Jeśli zaś zdarzyło się z Romkiem jakieś spięcie- wystar­czało mruknąć półgębkiem o karpiu w śmietanie. Z tym karpiem to była zupełnie specjalna historia. Mianowicie kiedyś po balu szliśmy sporą grupką na jajecznicę i czarną kawę do jednego z oficerów; przechodziliśmy właśnie koło stawu, gdy jedna z pań wyraziła ochotę na karpia w śmie­tanie. Romek- tak, jak stał, w szaserach i wizytowym mun­durze- wlazł do stawu i rzeczywiście wytaszczył jakiegoś zaspanego karpia. Nie wiadomo, jak się mu to udało. Gdy potem wsadził głowę pod prysznic- udowadnialiśmy mu, że najwidoczniej musiał temu karpiowi dmuchnąć w nos, co zupełnie wystarczyło, aby biedna ryba odurzyła się oparami alkoholu. Romek odebrał wówczas od wszystkich obe­cnych przysięgę, że nikomu nie powiemy o tym jego wy­czynie z zalanym karpiem". Pomimo przysięgi, już następnego dnia w całej szkole opowiadano historię o "karpiu w śmietanie".

Po ogłoszeniu mobilizacji, wyznaczony został na zastępcę dowódcy Eskadry Ćwiczebnej Obserwatorów nr 2 SPL. W chwili wybuchu wojny, 1.09.1939 r., przebywał w Dęblinie. 2 września niemiecka Luftwaffe przeprowadziła uderzenie na dębliński węzeł lotnisk. Do walki z napastnikami startowały polskie myśliwce PZL P-7a z "Grupy Ułęż". Z uwagi na słabe wznoszenie i małą szybkość, przestarzałym myśliwcom polskim nie udało się zbliżyć na dogodną odległość do strzału. W wyniku falowych, całodziennych nalotów na Dęblin powstały duże zniszczenia w budynkach, hangarach i składnicy. Uszkodzono podziemne zbiorniki paliwa, sieć wodno-kanalizacyjną i elektryczną, a przede wszystkim lotnisko dęblińskie.

Witold Urbanowicz tak wspomina wieczór 2 września:
"... Pod koniec kolacji zjawił się jeszcze porucznik Roman Staniewicz; był umorusany i polowy mundur miał miej­scami popalony. Usprawiedliwiał się, że wygląda jak podskubana kura i wielkim głosem wołał o jedzenie i picie.

(...) powiedziałem tylko kolegom, że lecę do Warszawy o świcie; jeśli kto ma listy albo jakieś polecenia dla bliskich- chętnie przekażę. Prawie każdy miał coś do przesłania. Także i Romek Staniewicz. (W połowie września 1939 r. do rodziny Staniewiczów w Sumowie dotarła kartka pocztowa od Romualda. Była to ostatnia wiadomość jaka dotarła do rodziny- przypis Krzysztof Luto). Wy­szedłem z nim razem do parku. Wciąż nieodmiennie czuć było dymem i spalenizną, niebo było czerwone od pożarów. Rozmawialiśmy o wojnie, Romkowi marzyły się jakieś "Stany Zjednoczone Świata". Ja nie miałem wówczas tak dalekosiężnych marzeń, tłukła mi się w głowie inna myśl:
- Romek, jak sądzisz: czy my tu rzeczywiście wrócimy?
Staniewicz przystanął.  Przy pełgającym  świetle  płonących jeszcze hangarów zobaczyłem, że jest smutny. Pokręcił wolno głową.

- Może ty. Ja- nie.

Widzieliśmy, że przed budynek zajechał jakiś samochód. Romek miał dobre oczy i znał ten wóz.

- Popatrz, Krystyna przyjechała. Chodźmy.

Była to nasza dobra znajoma z majątku pod Dęblinem, stały gość naszych imprez, u której poza tym często jeździ­liśmy konno, objadaliśmy się owocami i hulali po polach. Podeszliśmy. Była z gołą głową, już trochę wymizerowana.

-  Okropny tłok na drogach, jechałam tu parę godzin. W niektórych  miejscach  przejazd  zupełnie  zablokowany wozami i końmi, masa uchodźców. Dużo  zabitych, bo Niemcy bombardują i ostrzeliwują. Popalone samochody, pobite konie. Straszne. Ale wszystko jeszcze będzie do­brze, prawda? Powiedzcie?

Ani nie pocieszaliśmy, ani nie zaprzeczali. Cóż mogli­śmy powiedzieć? (...)

- Co dobrego mogę dla was zrobić? - zapytała Krystyna.

- Najlepsze już pani zrobiła:  przyjechała  pani z wizytą. A jeśli już koniecznie coś ekstra, to może pani łaska­wie zabierze ze sobą nasze drobiazgi  na przechowanie.
Dobrze? A poza tym proszę się z nami napić starki.

Romkowa starka była po prostu nalewką na suszonych owocach; jeśli przestała bodaj dobę - to już była uro­czyście nazywana "starką". Romek nigdy nie zamykał swego mieszkania, zaś owa „starka" zawsze stała tam na podorędziu. Jeśli ktokolwiek miał na nią ochotę, zachodził tam bez ceregieli i wypijał z gąsiorka kielich, albo i dwa. Taka już była utwierdzona tradycja, której święcie prze­strzegano.

Więc zeszliśmy do Romka; miał w pokoju meble z bia­łej brzozy, góralskie kilimy i duży krzyż z jesionu. Romek był bardzo religijny. Napiliśmy się po kieliszku "starki", zakąsiliśmy węgorzem, którego Romek skądeś wyciągnął. (...) Przegadaliśmy godzinę, broniąc się żartami przed po­ważniejszą tematyką. (...) Wracaliśmy z Romkiem. aleją obok stawu do kasyna. Przypomnieli mi się wtedy ko­ledzy i przyjaciele, których już nie było między nami. (...) Pożegnaliśmy się z Romkiem na tarasie, umówiliśmy się, że się koniecznie musimy jakoś spotkać po moim powro­cie z Warszawy. Już nigdy go nie zobaczyłem."

3 września poszczególne pododdziały CWL 1 rozlokowano i rozproszono po okolicznych wsiach. Brak środków transportowych i łączności powodował wielkie trudności w egzystencji poszczególnych oddziałów Centrum Wyszkolenia. Romuald Staniewicz prawdopodobnie, razem z Eskadrą Ćwiczebną Obserwatorów, ewakuował się na lotnisko polowe w rejonie Góry Puławskiej. 4 września jego eskadra została przeniesiona na lądowisko w majątku Kierz w pobliżu Bełżyc.

6 września otrzymał przydział do Plutonu Lotniczego Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej dowodzonego przez kpt. obs. Juliana Łagowskiego. Pluton został utworzony 3.09.1939 r. i przekazany do dyspozycji Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej, która otrzymała roz­kaz zorganizowania obrony na linii Wisły na bardzo długim odcinku od Dęblina do Solca (ok. 100 km). Początkowo pluton posiadał dwa nieuzbrojone samoloty Potez XXV, które 6 września zostały wymienione na dwa samoloty PZL-23A "Karaś" z uzbrojeniem strzeleckim. Eskadra operowała wówczas z lotniska polowego Żyrzyn (18 km na płd. wschód od Dęblina).

W dniach 8-12 września Romuald Staniewicz wykonał ok. 8 lotów bojowych:
- 8.09.- w godzinach porannych wykonany został lot rozpoznawczy przez załogę "Karasia", w skład której wchodzili: por. obs. R. Staniewicz, por. obs. Antoni Voellnagel oraz plut. pil. Edward Paterek. Wykryto ruchy silnych jednostek pancerno-motorowych nieprzyjaciela z obszaru Starachowic w kierunku Kielce-Iłża,
- 8.09.- po południu ta sama załoga stwierdziła dalsze posuwanie się kolumn pancernych,
- 9.09.- załoga "Karasia" (nr taktyczny 44.2) w składzie: por. obs. R. Staniewicz, sierżant zbrojmistrz jako strzelec i plut. pil. Antoni Głowacki wykonała lot na rozpoznanie rejonów Dęblin- Garwolin- Góra Kalwaria, Radom- Solec- Dęblin. Samolot został ostrzelany przez artylerię nieprzyja­ciela w okolicy Radomia. Zrzucono meldunki w wyznaczonych miejscach,
- 10.09.- rozpoznanie na korzyść Armii LUBLIN- przepraw nieprzyjaciela przez Wisłę na odcinku od m. Solec do m. Maciejowice- przeprowadzili: por. obs. R. Staniewicz, plut. pil. Antoni Głowacki i sierż. Chybała. Samolot "Karaś" (nr taktyczny 44.2). Wykryto kolumny czołgów i samochodów w rej. Sieciechów-Kozienice oraz silne walki o przeprawę pod Maciejowicami,
- 10.09.- ta sama załoga wystartowała dla rozpoznania ruchów nieprzyjaciela w rej. Dęblin- Ryki- Maciejowice- Góra Kalwaria. Ostrzelano z lotu koszącego oddziały niemieckiej broni pancernej. Wieczorem pluton został przesunięty na lotnisko Kierz (30 km na zachód od Lublina),
- 11.09.- załoga samolotu "Karaś" (nr taktyczny 44.2) w składzie: plut. pil. Antoni Głowacki, kpt. obs. Julian Łagowski, por. obs. Romuald Staniewicz (jako strzelec) wykonała lot na bliskie rozpoznanie w rejonie Dęblin- Radom- Solec- Sandomierz- Dęblin,
- 12.09.- przedpołu­dniowe rozpoznanie wykonane przez por. Staniewicza stwierdza jedynie słaby ruch i zgrupowania samochodów na tyłach oddziałów nieprzyjacielskich walczą­cych z Brygadą,
- 12.09.- załoga por. obs. R. Staniewicz, por. obs. Antoni Voellnagel (jako strzelec) i kpr. pil. Jan Szałkiewicz wykonała z własnej inicjatywy lot rozpoznawczy (na korzyść dowództwa Armii LUBLIN) rejonu Sienno- Ostrowiec- Słupia- Łagów- Ożarów. Ustalono obecność licznych oddziałów nieprzyjaciela w marszu na przeprawy w m. Annopol i Zawichost. I tym razem ostrzelano zgrupowanie nieprzyjaciela z lotu niskiego. Pod wieczór pluton przeniósł się na lądowisko Radlin (20 km na płn. od Kraśnika).

14 września 1939 r. w wyniku bitwy w rejonie Księżomierz- Szczecin Brygada została pobita i cofała się do rejonu na płd.- wsch. od Kraśnika. Rzut kołowy Plutonu Lotniczego pod dowódz­twem por. Romualda Staniewicza został wysłany do m. Wysokie (35 km na wsch. od Kraśnika). W południe 14.09. samoloty Plutonu zrzuciły rozkaz por. R. Staniewiczowi, , który w mię­dzyczasie dojechał do m. Wysokie, aby rzut kołowy Plutonu dołączył do kolumny Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej w miejscowości Frampol.

Wg [1]- w połowie września Romuald Staniewicz powrócił do Eskadry Ćwiczebnej Obserwatorów i dowodził plutonem samolotów ewakuowanych w kierunku Rumunii. Na polowym lotnisku Potoczyska, prawdopodobnie 18 września, dostał się do niewoli radzieckiej. Natomiast bratanek Romualda- pan Stanisław Staniewicz przekazał mi informację, że dotarł on do granicy rumuńskiej. Postanowił jednak wrócić do kraju, aby nadal prowadzić walkę z agresorami. Razem z dwoma kolegami przekroczył granicę z zamiarem dotarcia do walczącej Warszawy. Próba przedostania się do Warszawy nie powiodła się i Romuald Staniewicz dostał się do niewoli radzieckiej. Wcześniejsze źródła (np. wg [8]) podawały, że ewakuował się z personelem Eskadry Ćwiczebnej Obserwatorów w kierunku granicy rumuńskiej, którą przekroczył w nocy z 19 na 20.09.1939 r. Źródło to podaje również nieprawdziwą informację, jakoby po przekroczeniu granicy popełnił samobójstwo. Informacja ta jednak wskazywałby na to, że Romuald Staniewicz był widziany na granicy polsko-rumuńskiej. W chwili obecnej nie jestem w stanie potwierdzić, czy wersja wydarzeń przedstawiona przez pana Stanisława Staniewicza jest prawdziwa.

Faktem jest, że w drugiej połowie września 1939 r. Romuald Staniewicz dostał się do niewoli radzieckiej i osadzony został w obozie w Starobielsku. Został zamordowany w kwietniu 1940 r. w Charkowie podczas likwidacji obozu. Jego grób znajduje się na Polskim Cmentarzu Wojennym w Charkowie (Piatichatki).

Por. obs. Romuald Staniewicz został pośmiertnie odznaczony Srebrnym Krzyżem V kl. Orderu Virtuti Militari rozkazem Naczelnego Wodza PSZ na Zachodzie - Dz.U.R.P. nr 5/47 (wg [8]- nr 5/41).

Galeria

  • Romuald Staniewicz (siedzi na schodach) jako młodzieniec. Zdjęcie z lat 1920-tych, miejsce wykonania nieznane. (Źródło: ze zbiorów Leokadii Maślak).
  • Romuald Staniewicz. Zdjęcie z lat 1930-tych. (Źródło: ze zbiorów Leokadii Maślak).
  • Zbombardowane lotnisko w Dęblinie. (Źródło: Glass Andrzej ”Samoloty w Szkole Orląt w Dęblinie”. Aero Technika Lotnicza nr 2/1991).
  • Samolot rozpoznawczo-bombowy PZL-23A ”Karaś” w Szkole Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Na samolocie tego typu por. obs. Romuald Staniewicz wykonywał loty bojowe we Wrześniu 1939 r. (Źródło: ze zbiorów Jerzego B. Cynka).
  • Romuald Staniewicz  w stalowoszarym mundurze nowego wzoru z 1937. (Źródło: via Zbigniew Charytoniuk).
  • Romuald Staniewicz ze swoim kolegą z Suwał - ppor. Józefem Brzezińskim. (Źródło: via Zbigniew Charytoniuk).
  • Romuald Staniewicz wśród lotników 53 EskadryTowarzyszącej- siedzi trzeci od lewej. (Źródło: via Zbigniew Charytoniuk).

Źródło:

[1] Kujawa Hubert Kazimierz "Księga Lotników Polskich poległych, zmarłych i zaginionych w latach 1939-1946". Tom I. Wydanie II poprawione i uzupełnione.
[2] Urbanowicz Witold "Początek jutra". Wydawnictwo Znak. Kraków 1966.
[3] Pawlak Jerzy "Polskie eskadry w Wojnie Obronnej 1939". Wydawnictwa Komunikacji i Łączności. Warszawa 1991.
[4] "Lista katyńska oficerów związanych z dęblińską ,"Szkołą Orląt" oraz innych osób pełniących swoją służbę w Dęblinie w latach 1918-1939".
[5] "Lista nazwisk osób odznaczonych Orderem VIRTUTI MILITARI".  
[6] "Polscy oficerowie i policjanci zamordowani przez NKWD i pochowani w Katyniu, Miednoje i w Charkowie oraz obywatele RP z tzw. Ukraińskiej Listy Katyńskiej". Katedra Polowa Wojska Polskiego w Warszawie.
[7] Olejko Andrzej "Pluton Lotniczy Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej we wrześniu 1939 r.". Lotnictwo nr 1/2010.
[8] Cumft Olgierd, Kujawa Hubert Kazimierz "Księga Lotników Polskich poległych, zmarłych i zaginionych w latach 1939-1946". Wydawnictwo MON. Warszawa 1989.
[9] Informacje uzyskane od rodziny Staniewiczów: Leokadii Maślak z domu Staniewicz, Mieczysława Staniewicza i Stanisława Staniewicza.

blog comments powered by Disqus